ze mną, sami też szykowali się do drogi. Było mi z tego powodu trochę smutno, a teraz ogarniał mnie śmiech i sam nie wiem dlaczego.<br>Dopiero po tygodniu wszystko się wyjaśniło. Otóż tego śledzia nie znaleźli, chociaż szukali go przez pół, a może i przez całą noc. Sprawa okazała się zawiła, ale i zwykła zarazem. Sublokator, który dawniej mieszkał u nas, zostawił pod łóżkiem pewne rzeczy od roweru, jak koło, ramę i oponę. I właśnie tam śledź wpadł i zaplątał się w tej oponie. Kiedy go wyjąłem stamtąd był suchy jak wiór, i wydawało mi się, że uśmiechał się do nas