do niego, bo przecież zrobił<br>wszystko, aby mój przyjazd był godny tej nauki, której liznąłem w<br>mieście, chociaż ja naprawdę najbardziej cieszyłem się z tego, że<br>wreszcie mam już poza sobą wszelką naukę, z którą przez te wszystkie<br>lata nie mogłem jakoś dojść do zwykłej zgody, nie mówiąc już o<br>zażyłości. Jechałem przecież furmanką, w <orig>latrach</> co prawda, nie żadnym<br>półkoszkiem weselnym czy bryczką, ale przecież wybierałem się piechotą.<br>I siedzenie miałem osobne, wysokie, z owsianej słomy, derką nakryte,<br>jak ktoś znaczny, a woźnica siedzący na przedzie z tak wielką miłością<br>i uszanowaniem był dla mnie, jakby urzędnika wiózł na podatki