nie zagląda, kroki przeszły obok i oddalają się w głąb korytarza, dobrze, że jego pokój jest tak blisko schodów, ciarki przechodzą go na myśl, że mógłby być w głębi, codziennie musiałby pokonywać pięćdziesiąt metrów naszpikowanych z dwóch stron drzwiami, które w każdej chwili mogą się otworzyć, nic nie słychać, szybko zbiega piętro niżej, to już inny zakład, chyba nikt z naszych się tu nie wypuszcza, o Boże, znowu ta dziewczyna z księgowości, co ona tu robi, teraz nie uda mu się jej nie zauważyć, uprzejmy uśmiech i skinięcie głową, uśmiechnęła się i na szczęście nie zagadała, w końcu dopada drzwi toalety