leżących w kącie izdebki. Poza tymi workami, cebrem i ogromnym, wypchanym grochowinami siennikiem, w izdebce na stryszku nie było mebli - nawet świeca stała na podłodze, w zakrzepniętej kałużce wosku. Drouhard podziwiał Jaskra, ale widać nie na tyle, by oddać mu do dyspozycji komorę lub alkierz.<br>- A dlaczegóż to - spytał Jaskier, zdejmując buty - myślałeś, że nie wrócę na noc?<br>- Myślałem - <orig>wiedźmin</> uniósł się na łokciu, chrzęszcząc grochowinami - że pójdziesz śpiewać serenady pod oknem panny Veverki, w stronę której cały wieczór wywieszałeś ozór jak wyżeł na widok wyżlicy.<br>- Ha, ha - zaśmiał się bard. - Aleś ty prymitywnie głupi. Nic nie pojąłeś. Veverka? Za nic