Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
rano i powiedział, że pana Petrie wzięli do szpitala, a potem zobaczyłam tę jego żonę, chyba szła coś kupić, więc wybiegłam z kawiarni i zapytałam, a ona tylko machnęła ręka i w ogóle się nie zatrzymała, ale kiedy już była po drugiej stronie ulicy, to odwróciła się i krzyknęła: "Niech zdycha", a ja zamarłam tu na progu, trzymając drzwi, pamiętam ten jej gest i tę uniesiona do góry rękę, i chyba wtedy zrozumiałam, dlaczego tak, dlaczego właśnie tak...
Pomyślałam sobie, że jak już nie ma miłości, jak odejdzie albo umrze, to człowiek nie ma już nic lepszego w życiu do zrobienia
rano i powiedział, że pana Petrie wzięli do szpitala, a potem zobaczyłam tę jego żonę, chyba szła coś kupić, więc wybiegłam z kawiarni i zapytałam, a ona tylko machnęła ręka i w ogóle się nie zatrzymała, ale kiedy już była po drugiej stronie ulicy, to odwróciła się i krzyknęła: "Niech zdycha", a ja zamarłam tu na progu, trzymając drzwi, pamiętam ten jej gest i tę uniesiona do góry rękę, i chyba wtedy zrozumiałam, dlaczego tak, dlaczego właśnie tak...<br>Pomyślałam sobie, że jak już nie ma miłości, jak odejdzie albo umrze, to człowiek nie ma już nic lepszego w życiu do zrobienia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego