Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
się.
- Szkoda, Wasyl, że ty wyjedziesz do Nowego Depo.
- Ano, nie wiem. Tato się czegoś nie kwapi. Wolałby zostać, bo... - spojrzał na Jurka i urwał. - Zresztą to jego sprawy. Ale jak go znam, to chyba zostaniemy. Spodobało mu się nad Ubaganem i tyle - zaśmiał się.
Wędrowali pogadując, milcząc, żując kwaśne źdźbła trawy. Został za nimi spory szmat drogi, przysiadali na chwilę dla odpoczynku i szli dalej. Krajobraz się nie zmieniał, wciąż ten sam rozkołysany, suchy step, rozpostarty od horyzontu po horyzont, mogło się wydawać, że nogi drepczą w miejscu. Odczuwali znużenie, ale z uporem przynaglali się do marszu. Słońce dawno minęło
się.<br>- Szkoda, Wasyl, że ty wyjedziesz do Nowego Depo.<br>- Ano, nie wiem. Tato się czegoś nie kwapi. Wolałby zostać, bo... - spojrzał na Jurka i urwał. - Zresztą to jego sprawy. Ale jak go znam, to chyba zostaniemy. Spodobało mu się nad Ubaganem i tyle - zaśmiał się.<br>Wędrowali pogadując, milcząc, żując kwaśne źdźbła trawy. Został za nimi spory szmat drogi, przysiadali na chwilę dla odpoczynku i szli dalej. Krajobraz się nie zmieniał, wciąż ten sam rozkołysany, suchy step, rozpostarty od horyzontu po horyzont, mogło się wydawać, że nogi drepczą w miejscu. Odczuwali znużenie, ale z uporem przynaglali się do marszu. Słońce dawno minęło
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego