Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
Mateusza, kierując się wskazówkami,
których udzielił mi w liście pan Kleks.

Po kilku godzinach lotu ujrzałem pod sobą w świetle
zachodzącego słońca dachy domów i ulice naszego
miasta.

- Emia uż isko! - krzyknął mi w ucho
Mateusz, co znaczyło: - Akademia już blisko!

Rzeczywiście, po chwili dostrzegłem mury Akademii, park otaczający
ze wszystkich stron i samego pana Kleksa, który wyleciał
mi na spotkanie i z daleka wymachiwał rękami na powitanie.

Przed zapadnięciem mroku byliśmy już w domu.

Okazało się, że nieobecność moja trwała dwanaście
dni.

Nie umiem po prostu opisać radości, jaką odczuwałem
z okazji powrotu na ziemię. Koledzy nie mogli się mną
nacieszyć
Mateusza, kierując się wskazówkami, <br>których udzielił mi w liście pan Kleks.<br><br>Po kilku godzinach lotu ujrzałem pod sobą w świetle <br>zachodzącego słońca dachy domów i ulice naszego <br>miasta.<br><br>- &lt;orig&gt;Emia uż isko&lt;/&gt;! - krzyknął mi w ucho <br>Mateusz, co znaczyło: - Akademia już blisko!<br><br>Rzeczywiście, po chwili dostrzegłem mury Akademii, park otaczający <br>ją ze wszystkich stron i samego pana Kleksa, który wyleciał <br>mi na spotkanie i z daleka wymachiwał rękami na powitanie.<br><br>Przed zapadnięciem mroku byliśmy już w domu.<br><br>Okazało się, że nieobecność moja trwała dwanaście <br>dni.<br><br>Nie umiem po prostu opisać radości, jaką odczuwałem <br>z okazji powrotu na ziemię. Koledzy nie mogli się mną <br>nacieszyć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego