gdy fala kalek i bezdomnych po napoleońskich wojnach, których one naprodukowały - zalała miasta, a przede wszystkim stolicę jako miasto najbogatsze. Zabrano się wówczas do rozwiązywania tego problemu - wydawałoby się - tak skutecznie, że w 1822 roku "Kurier Warszawski" triumfalnie informował, iż w mieście, dzięki działaniom podjętym przez policję, <q anachr="1882">"nie ma już żebractwa, które natarczywie wypełniało ulice"</>. <q anachr="1882">"Zdrowym i czerstwym</> - pisano <q anachr="1882">- wskazano liczne miejsca zarobku przy fabrykach i budowach, zamiejscowych wywieziono, kaleki i nędzarzy bądź skierowano do szpitali, bądź też oddano pod opiekę Towarzystwa Dobroczynności"</>.<br>Entuzjazm popularnej popołudniówki okazał się przedwczesny, o czym rychło się przekonano, gdyż ani szpitale, ani Towarzystwo Dobroczynności - choć