Japończyków sprawia, że nie mogę czuć się dobrze nawet w charakterze gościa. Wszystko podtykane jest mi pod rękę, wszystko ułatwiane, każde życzenie spełniane natychmiast. Kiedy siadamy do obiadu, otrzymuję go jako pierwszy nie tylko przed prowadzącym jacht Miasaką, ale i samym Fujimoto.<br> Dla kogoś, kto miesiącami pełnił wszystkie funkcje naraz, żeglując samotnie, jest to mocno krępujące. Wiem jednak, że wywikłanie się z ceremoniału i tradycji byłoby jeszcze bardziej kłopotliwe.<br> Tymczasem odkrywam coś, co muszę zaadaptować na "Nord". Japończycy mówią na to soba, co znaczy dosłownie kluski. Jest to jednak rodzaj błyskawicznej zupy, oczywiście z makaronem. Trik polega na tym, że wyprodukowano