uryny, trociczek, fermentujących łupin z owoców, pachnideł, swąd płonącego masła w wotywnych kagankach i kuchenny olej palmowy, który wżerał się we włosy, tkwił w odzieniu.<br>Tutaj, na rozległej plaży, byli sami, zdani na siebie, radośnie zagubieni, niepotrzebni całemu światu wypoczywali nawet nie słysząc postękiwania fal, które z uporem rozlewały się, zgarniając żwir i różowe muszelki. Przeciągał nad nimi wilgotny powiew, łagodził skwar południa. Powietrze nad obszarem piasku nie zdeptanego niczyją stopą żyłkowały zielone migoty i liście powyginanych palm unosiły się w opasłym locie wstrząsając skórzanymi frędzlami.<br>- Nie śpij - drasnęła końcami palców jego bok oblepiony piachem gładkim i sypkim.<br>- Nie śpię, myślę