Baliśmy się, że mogą coś wywęszyć, tym<br>bardziej wzmogliśmy ostrożność, by pracować w idealnej ciszy.<br> Tak mijały noce i dni. Z obawą oczekiwaliśmy świtu. Nie<br>sposób było odgadnąć, którą z pozostałych już tylko dwóch cel<br>śmierci ci ludobójcy najpierw sobie upatrzą. Kilkakrotnie,<br>właśnie o świcie dolatywał do naszej celi stuk, zgiełk i głośne<br>tupanie po kamiennej posadzce korytarza. Wiedzieliśmy, co to<br>oznacza... Znów wywieziono wielu nieszczęśników na rozwałkę.<br> Na wszelki wypadek przygotowywałem współwięźniów,<br>ażeby w momencie, gdy będziemy na dziedzińcu, jak największą<br>grupą rzucili się do ucieczki. Może komuś się uda.<br>Dziedziniec był wprawdzie bardzo pilnie strzeżony, ale i tak<br>przecież