kojarzyły, mając więc do niej zaufanie klucze wręczyłem i przykazałem surowo z mego mieszkania nie wychodzić, sam natomiast udałem się na pocztę i tam wymknąłem się Sile, która ganiać mi po Oksymoronie kazała, straciłem tożsamość, a to przez uczynienie z siebie przesyłki ekspresowo-poleconej, coś nade mną i pode mną zgrzytało wściekle, ale ja już drwić sobie mogłem z tych zgrzytów, gdyż urzędniczka pieczątkę przystawiła mi do zroszonego zimnym potem czoła, gdzie adres Stanisława G. był wypisany, a także przylepione były znaczki odpowiedniej wartości: do mieszkania wniosło mnie dwóch atletycznych listonoszy i tak zakończyła się kilkumiesięczna przygoda; dalszego zwodzenia, jak dotychczas