na drogę. Te gesty, te prawie pieszczoty starych, zmęczonych reumatyzmem dłoni, wyrażają wszystko: onieśmielenie barierą, jaka nagle między nimi wyrosła, świadomość - niczym u narzeczonych trwających w czystości - że na więcej pozwolić sobie nie mogą, i jednocześnie obietnicę pełnego spotkania i spełnienia już wkrótce.<br>Przygotowuje swojego męża na drogę przez ciemne, zimne, wilgotne korytarze, dodaje mu otuchy i szepcze jakby, że wkrótce znów się połączą.<br><br>Więc w tym jest sens. I zbliżając się do lecznicy po wyrok, idąc Nowym Światem, który wygląda teraz w tym dziwnym świetle niskiego wiosennego słońca niczym tekturowa dekoracja jakiejś gry planszowej, łapię się na tym, że tak