Typ tekstu: Książka
Autor: Krystian Lupa
Tytuł: Podglądania
Rok: 2003
i miejsc je odbierając... wszystko więc, w co tu zakorzeniałem się zachłannie i pospiesznie - w co się wczepiałem kurczowo... miałoby stać się tymczasowe, bez znaczenia... Ojciec ciągnął w jedną stronę, matka w drugą... obie te strony były dla mnie ciemne, niepewne i nienawistne.

To się nie mogło ziścić. I nie ziszczało się. Matka nie odchodziła od ojca. Ojciec latami nie kończył swojej budowy. Przyzwyczaiłem się, że nasze plany się nie ziszczają. Właściwie powinienem być zadowolony. Spacerowałem samotnie po zielonym, kwitnącym i owocującym ogrodzie, zrywałem zielone owocki agrestu i biegłem z nimi, trzymając po jednym w obu rękach, przez alejkę od stacji
i miejsc je odbierając... wszystko więc, w co tu zakorzeniałem się zachłannie i pospiesznie - w co się wczepiałem kurczowo... miałoby stać się tymczasowe, bez znaczenia... Ojciec ciągnął w jedną stronę, matka w drugą... obie te strony były dla mnie ciemne, niepewne i nienawistne.<br> &lt;page nr=26&gt;<br> To się nie mogło ziścić. I nie ziszczało się. Matka nie odchodziła od ojca. Ojciec latami nie kończył swojej budowy. Przyzwyczaiłem się, że nasze plany się nie ziszczają. Właściwie powinienem być zadowolony. Spacerowałem samotnie po zielonym, kwitnącym i owocującym ogrodzie, zrywałem zielone owocki agrestu i biegłem z nimi, trzymając po jednym w obu rękach, przez alejkę od stacji
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego