W ten sposób trafiono na gazeciarza, który wyjaśnił, że pisał logogryfy na marginesach gazety dla swego sąsiada na sąsiedniej pryczy w "Cyrku", Henryka Olszyny. Inni przypomnieli sobie, że Olszyna wpadł zziajany krytycznego dnia do przytułku, prosząc o pożyczenie buta dla swego kolegi Reczki, który miał wypadek na ulicy.<br>Rozpoczęło się żmudne poszukiwanie Olszyny i Reczki, którzy od krytycznego dnia przestali się pokazywać w "Cyrku". Po tygodniu doszły wieści, że Olszynę widziano na mieście w futrze i kapeluszu w towarzystwie jego kochanki, Zośki. Zośka najczęściej "urzędowała" na Marszałkowskiej, ale teraz gdzieś zniknęła. Gdy ustalono, że ta w rzeczywistości prostytutka nazywa się Zośka