pani nie ma pojęcia co zacz ów zasięg.<br>- Obyś nie wymówiła w złą godzinę - upomina Marta, zażegnując uwagę siostry o pogotowiu.<br>- Aleś schłopiała! Przesądna jak jej dawni protegowani! - gorszy się Karolina, zagadując nieudany występ z najnowszą techniką.<br>Pod koniec lat czterdziestych, na początku pracy w gminnym ośrodku weterynaryjnym, Marta przygarnęła znachora od zwierząt i znachorkę od ludzi, ubrała w niebieskie kitle, oboje obsadziła na jedyny etacie posługacza, każde z połową wynagrodzenia.<br>Wtedy pensje były symboliczne zarówno jej, lekarki weterynarii, jak i posługacza w dwóch osobach. Zwyczajowe datki, gościńce jak je tu nazywano, od właścicieli pacjentów, sprawiedliwie dzieliła na troje, traktowała pomocniczą