oczy wyrażały tak bezmierną głupotę, że Lucjana dopiero teraz zdziwiły poprzednie, pełne energii słowa. Patrzał na nią czerwony i zmieszany, po czym wziął książkę i usiadł przy biurku. Lucjan wstał; na łóżku, którego poprzednio nie było, leżał Zygmunt. Powiedział:<br>- Poznaj się z moją matką, obudzili cię, co? <page nr=19> <br>Lucjan ucałował jej zniszczoną przez pracę rękę; uśmiechnęła się, pokazując zepsute zęby.<br>- A, to pan! Wstawiłam panu łóżko. Zygmunt, wstawaj no! Może się pan herbaty napije, to zaraz zagrzeję. Lucjan podziękował. Wszedł do pokoju i przedstawił się studentowi, ten uśmiechnął się głupawo, patrząc na Lucjana z fałszywą uprzejmością. Koło etażerki stał dziewiętnastoletni może chłopak