Typ tekstu: Książka
Autor: Praszyński Roman
Tytuł: Jajojad
Rok: 1997
wyszarpnął mu butelkę z ręki. - Ja też zbierałem szmaty.
Kwiat breslauskiego kloszardztwa siedział pod wiszącym mostem Kaiserbrücke, racząc się tanim winem po dniu uczciwej pracy na wysypisku. Szerokim stołem Odry sunęły wolno w kierunku morza barki. Jęczały pod ciężarem węglowego miału. Woda szarpała brzeg tępymi pazurami mgły.
Wolfgang Goethe dopił żrącą zawartość i odrzucił daleko butelkę. Skaleczyła fale.
- Może dopłynie do oceanu? - zastanowił się z rysą na czole.
- Do Murzynów? - rozmarzył się Mann.
- No! - uśmiechnięty Wolfgang wyciągnął się wygodnie na trawie. - I jakaś czarnulka na zielonej wyspie wsadzi sobie szyjkę, którą ja właśnie lizałem. Dreszcze!
- Palant! - mruknął garbus.
- Kto? - Goethe groźnie
wyszarpnął mu butelkę z ręki. - Ja też zbierałem szmaty.<br>Kwiat breslauskiego kloszardztwa siedział pod wiszącym mostem Kaiserbrücke, racząc się tanim winem po dniu uczciwej pracy na wysypisku. Szerokim stołem Odry sunęły wolno w kierunku morza barki. Jęczały pod ciężarem węglowego miału. Woda szarpała brzeg tępymi pazurami mgły.<br>Wolfgang Goethe dopił żrącą zawartość i odrzucił daleko butelkę. Skaleczyła fale.<br>- Może dopłynie do oceanu? - zastanowił się z rysą na czole.<br>- Do Murzynów? - rozmarzył się Mann.<br>- No! - uśmiechnięty Wolfgang wyciągnął się wygodnie na trawie. - I jakaś czarnulka na zielonej wyspie wsadzi sobie szyjkę, którą ja właśnie lizałem. Dreszcze!<br>- Palant! - mruknął garbus.<br>- Kto? - Goethe groźnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego