ptaki kuny nie ma w stodole nikogo.<br> Zawstydzony, cofałem rękę z siana i otwierałem oczy.<br> Ale sołtysównę nadal widziałem w sobie, w chruście, gdzie w dzieciństwie łapałem we włosiane sidła ptaki, w rzece, do której skakałem goluteńki z wysokiego, wyjedzonego przez powodzie brzegu, w łące, na której leżałem obok parutygodniowego źrebięcia ssącego mój serdeczny palec.<br> Z tym większą przyjemnością spoglądałem na nią za dnia.<br> Gdy szła koło naszego domu do sklepiku z koszykiem jajek lub przez błonie z sierpem na ramieniu do żniwnego pola.<br> I nie wiem, czy ta przyjemność brała się stąd, że widywałem ją również we śnie, czy też