Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
który mnie tu przyprowadził, i on zręcznie odciął go kozikiem i rozpruł - posypały się złote monety i drogie kamienie, a ta kobieta nawet nie drgnęła, gdy pochylony zbierał to spomiędzy jej nóg w obie garście,
- Potieriała soznanije? Spit? - spytał chłopak,
a ja podszedłem bliżej i rozchyliłem powieki jej lewego oka, źrenica uciekła w głąb, i wiedziałem, że ta kobieta nie żyje, i powiedziałem to głośno po rosyjsku:
- Umierła!
i zostawiliśmy ją tam, wymknęliśmy się stamtąd, on z łupem, ja ze strachem, choć to nie śmierć mnie przeraziła, bo widziałem dziesiątki, setki umarłych, ale miejsce, gdzie ją, tę nieznajomą kobietę, dosięgła, i
który mnie tu przyprowadził, i on zręcznie odciął go kozikiem i rozpruł - posypały się złote monety i drogie kamienie, a ta kobieta nawet nie drgnęła, gdy pochylony zbierał to spomiędzy jej nóg w obie garście,<br>- Potieriała soznanije? Spit? - spytał chłopak,<br>a ja podszedłem bliżej i rozchyliłem powieki jej lewego oka, źrenica uciekła w głąb, i wiedziałem, że ta kobieta nie żyje, i powiedziałem to głośno po rosyjsku:<br>- Umierła!<br>i zostawiliśmy ją tam, wymknęliśmy się stamtąd, on z łupem, ja ze strachem, choć to nie śmierć mnie przeraziła, bo widziałem dziesiątki, setki umarłych, ale miejsce, gdzie ją, tę nieznajomą kobietę, dosięgła, i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego