Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
Cała ta, wedle ich nomenklatury, dezynfekcja!... - zamilkł na
chwilę, jakby coś go ścisnęło za gardło, zanim odezwał się głuchym
głosem: - A...u nas się nie opłaci?...
- Chryste Panie, czyś pan zwariował?! - zawołałem.
Markiz skurczył się wtulając głowę w ramiona i spozierał z
szyderstwem, z przerażeniem w wielkich oczach, w rozszerzonych
źrenicach.
Raptem zadrżały mu wargi, głowa, drżał na całym ciele pod
lśniącym czarnozłotym pasiakiem.
Twarz miał tak odmienioną, że zrobiło mi się niedobrze.
Sam poczułem raptowny lęk, pełznął od markiza i lepił się do
mnie.
Na moich oczach rosło coś potwornego, zgroza, której nie umiałbym
sprostać...
Porwałem go za ramiona i
Cała ta, wedle ich nomenklatury, dezynfekcja!... - zamilkł na<br>chwilę, jakby coś go ścisnęło za gardło, zanim odezwał się głuchym<br>głosem: - A...u nas się nie opłaci?...<br> - Chryste Panie, czyś pan zwariował?! - zawołałem.<br> Markiz skurczył się wtulając głowę w ramiona i spozierał z<br>szyderstwem, z przerażeniem w wielkich oczach, w rozszerzonych<br>źrenicach.<br> Raptem zadrżały mu wargi, głowa, drżał na całym ciele pod<br>lśniącym czarnozłotym pasiakiem.<br> Twarz miał tak odmienioną, że zrobiło mi się niedobrze.<br> Sam poczułem raptowny lęk, pełznął od markiza i lepił się do<br>mnie.<br> Na moich oczach rosło coś potwornego, zgroza, której nie umiałbym<br>sprostać...<br> Porwałem go za ramiona i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego