już, i jeszcze świeże zapełniały "lasy", beczki i skrzynie, gotowe już do wysyłki. Silny zapach moreli napełniał sad. <br>Naprzeciw suszarni na ławce siedział Hubert z miną skupioną i rękami w kieszeniach. Wyszedł naprzeciw Gabi, zawrócił ją w kierunku tarasu i powiedział, że nie pójdą do suszarni, tylko do parku, że zresztą pewnie zaraz nadjedzie matka, bo telefonowała ze Stanisławowa, że będzie około ósmej. <br>- Cieszę się, Hubercie, że widzę cię w pokojowym nastroju, bo będę mogła oszczędzić sobie wszystkiego, co chciałam ci powiedzieć - rzekła Gabi. - A wieczór jest tak cudny, że wolałabym nie prawić kazań na temat przebaczenia. Widzę z radością, że