muszli. Potem czuł jeszcze przez parę minut rozluźnienie w nogach, ale uczucie to było raczej przyjemne, niż przykre. Był o tyle rozsądny, że ani Adasiowi, ani Henkowi nic o tym nie mówił. A teraz, po godzinie pierwszej, liczył talerze i nastawiał uszu w stronę sali restauracyjnej - nie wątpił, że wkrótce zrobi się tam ruch - nie zdziwiłby się, gdyby usłyszał przeciągły ryk Fornalskiego. To właśnie, że tam za drzwiami nic się nie dzieje, niepokoiło go. Od czasu do czasu na żółtej firance, zasłaniającej szklane drzwi, prześlizgiwały się ciemne sylwetki kelnerów i pikolów, niknęły raptownie lub powoli, a potem tylko dudnienie kroków słychać było