proboszcz na spytki.<br>- A jak było w bursie?<br> - Szkoda słów! Jak zwykle w instytucji dobroczynnej, kłaniać się trzeba nisko różnym takim. Ale ja miałem już własny rozum. Poznałem się z młodymi z Wici. I tak zostało. Ksiądz nie wiedział, dziedzic nie wiedział, przyczaiłem się. A jak wyszło szydło z worka, zrobił się rejwach, że mnie do matury nie dopuszczą, pytam, za co? Myślałem, że dziedzic przestanie płacić za bursę, ale nie, płacił dalej.<br>- Zdał pan maturę?<br>- A jakże. Potem obóz junacki. Szykowałem się jesienią do wojska. Zgłosiłem się na ochotnika, nie wzięli. Podchorążówka, za wysokie progi dla chamskiego syna. Ksiądz znów radził