fotelu, podkurczam nogi, zapalam papierosa i zastygam, zamieram w nieczuciu, w niemyśleniu, godziny przepływają koło mnie i niczego ze sobą nie niosą, niczego nie obiecują. Może powinnam gdzieś wyjść, napić się wina, poczytać jakaś książkę, obejrzeć film, kupić ciuch, ale nie mam siły się podnieść z tego fotela, jakbym nagle zrobiła się ciężka i gruba. Siedzę tak i czekam, aż zajdzie słońce, a kiedy zajdzie, nie chce mi się nawet włączyć światła, więc siedzę w ciemności. Słyszę szum krwi w żyłach i szum wody w rurach, w ścianie. Myśli przebiegają mi przez głowę, czasem klują, a czasem się do nich uśmiecham, ale