w pokład spowodowałam lekki ruch. Przy okazji odkryłam jakieś dziwne zakończenie tej rufy, coś, czego nie było na żadnym obrazku w podręczniku. Jakieś jakby trójkątne, żelazne pudło, częściowo tylko wynurzone z wody i przyczepione do statku. Niepokoiło mnie to dodatkowo, ale wolałam nie odczepiać.<br>Wylazłam na górę po klamrach, których zrobiło się mniej, i przypomniałam sobie, że po północy zacznie się odpływ. Powinien pomóc. Zbadałam teren w kierunku ujścia zatoczki, znalazłam w ścianie coś w rodzaju półeczki, którą przy pewnym wysiłku dałoby się przejść i postanowiłam przewlec ręcznie całą tę łajbę aż do jej końca. Dalej musiałabym skręcić w prawo, potem skręcić