Bynajmniej! Sam nie przeczyta, bo nie rozumie, a wspólnicy mogą przed nim zataić wszystko, co zechcą, i zaczną działać na własną rękę. Być może, że go oszukają, co - sądząc z widoku fałszywego malarza - jest bliskie prawdy. Dotąd wynajęci wspólnicy wykonywali zapewne na ślepo jego zlecenia. Wątpię o tym, czy Francuz zwierzył się przed nimi, o co toczy się gra? Oświadczył im zapewne, że grubo zapłaci za odnalezienie drzwi, na których znajduje się jakiś napis lub znak. Być może, że ich objaśnił o starodawnym rodowodzie całej awantury i dlatego sprytny nasz gość porwał stary rękopis pomyślawszy mgliście, że może on mieć jakiś