Widocznie nie musiał pędzić z kapłańską posługą. Zupa była znowu pomidorowa, a na drugie znowu sztuka mięsa, tyle że w cebulowym sosie. Stawia talerze Gerta i: <br>- Ja przepraszam, że znowu to samo, ale... ksiądz proboszcz wie, o kogo chodzi, że trzeba było pomóc... - I ani słowa więcej. <br>Potem naleśniki, przyrumienione, zwinięte misternie. Hans nie kryje swej przyjemności. I kiedy Gerta powraca z kawą: <br>- Frau Gerta... Czym one są tak wspaniale nadziane? Co za aromat! Gerta nie wie, co począć z rękami. Ujmuje się pod łokcie i kiepsko udaje skromność. <br>- Ja bardzo dziękuję panu profesorowi, to róża... płatki róży, ale w pełnym