Ułan Bator, gorsze miasta, niższa ranga albo antypatyczny ambasador. Prosta, półpiśmienna urzędniczka z Warszawy, wysłana na placówkę, weźmie pożyczkę w ambasadzie i kupi sobie samochód, zanim jeszcze nauczy się ortografii, i to polskiej, a nie w języku miejscowym. Mimo że wraz z upadkiem komunizmu dolar w Polsce stracił swój blask, życie na placówce jest łatwiejsze.<br>Jednak kultura niezadowolenia panuje nie tylko w gmachu ludzi niewysłanych, powróconych i jeszcze <orig>niewyjechanych</>, ale i na placówce, wśród tych, którzy złapali Pana Boga za nogi w Santiago albo w Los Angeles. Wyjeżdża z zaciśniętymi zębami, ponieważ dostał za niskie stanowisko - attaché zamiast sekretarza, drugiego sekretarza