Brandon nieprzytomnie<br>Zawołał: "Kucharz! Do mnie!<br>Galopem! Gadaj, czyż<br>Jest na korwecie ryż?"<br><br>Lecz kucharz westchnął: "Szkoda,<br>Ryż nam zalała woda<br>I cały zapas hurtem<br>Rzuciłem dziś za burtę."<br>Na pokład wybiegł Brandon:<br>"Hej, wy, piracka bando,<br>Rabunku nadszedł czas.<br>Czy kto nie mijał nas?"<br><br>"Mijało korwet wiele,<br>Mijały karawele,<br>A tam po fal głębinie<br>Kupiecki statek płynie."<br>Rzekł Brandon podniecony:<br>Podejdźmy z lewej strony,<br>Uderzyć trzeba stąd.<br>Uwaga! Szykuj lont!"<br><br>Gdy statki się zrównały,<br>Zawołał Brandon śmiały:<br>Stać! Ja mam w waszą stronę<br>Armaty wymierzone,<br>Zatopię ten wasz rupieć!<br>Czy chcecie się okupić?<br>Nie żądam złotych gór,<br>Lecz ryżu jeden wór