jeden człowiek. Nazywa się Asłan Abaszydze&lt;/&gt;&lt;/&gt; - mówił wczoraj gruziński prezydent. &lt;name type="person"&gt;Saakaszwili&lt;/&gt; oskarża przywódcę 400-tysięcznej zbuntowanej republiki o autorytaryzm, odmawianie przekazywania podatków do centrum i odmowę rozwiązania sił paramilitarnych. Wielokrotnie już nazywał rządy &lt;name type="person"&gt;Abaszydzego&lt;/&gt; &lt;q&gt;&lt;transl&gt;"feudalnym jarzmem"&lt;/&gt;&lt;/&gt; i zapewniał, że &lt;name type="place"&gt;Tbilisi&lt;/&gt; cieszy się poparciem większości mieszkańców &lt;name type="place"&gt;Adżarii&lt;/&gt;. &lt;q&gt;&lt;transl&gt;- Wzywam swoich rodaków z Adżarii, by złożyli broń, bo inaczej nie unikniemy bratobójczej wojny&lt;/&gt;&lt;/&gt; - mówił z kolei wczoraj były burmistrz adżarskiej stolicy, &lt;name type="place"&gt;Batumi&lt;/&gt;, &lt;name type="person"&gt;Asłan Smirba&lt;/&gt;.<br>Już w połowie marca o mało co nie doszło do wybuchu wojny domowej, kiedy adżarska policja odmówiła wpuszczenia &lt;name type="person"&gt;Saakaszwilego&lt;/&gt; na terytorium republiki. Konflikt udało się załagodzić po spotkaniu obydwu przywódców