końcowej, kopał na środek, pod bramkę. Miał pewność, że czeka tam środkowy napastnik, który wykończy akcję głową lub nogą. Każdy z nich rzadko schodził z boiska spocony. <br>Tak stanowiły podręczniki, nie przewidujące żadnych odstępstw od reguł. Musiał się trafić ktoś tak genialny jak skrzydłowy Stanley Matthews czy - po latach - rozgrywający Bobby Charlton, przemierzający boisko wzdłuż i wszerz, żeby wprowadzić jakikolwiek element zaskoczenia. Węgrzy nie trzymali się tak sztywno zasad, zaskoczyli też rywali wycofaniem do drugiej linii jednego napastnika, dzięki czemu osiągnęli przewagę w środku boiska. Ponieważ podręczniki tego nie przewidywały, Anglia była bezradna.<br>Brazylijscy trenerzy bracia Zeze i Aymore Moreira, uchodzący