gorącą dłonią, przyciskał ją drżącą do serca. W końcu kazał jej napić się mleka - sam podawał jej termos do ust. <br>Ale Henrysia ciągle płakała - już nie z żalu i niepokoju, tylko ze zmęczenia. <br>Zaprowadził ją ojciec do jakiegoś domu za wzgórzem, położył do łóżka czystego, ochłodził jej twarz zimną wodą. Coś tam opowiadał jakiejś obcej pani, ale Henrysia mało co słyszała. <br>Potem siedział przy swej córce, trzymając jej rękę w dłoni. W tym pokoju poznała Henrysia rozkosz uspokojenia, łaskawość miękkiego łóżka po nocy bezsennej, ożywczy chłód czystej pościeli. W tym to pokoju, trzymając rękę ojca, zrozumiała, że posiadanie go nie jest prawem