Lizety z jakichś nieznanych bliżej względów. <br>Na progu oficynki Lizeta, już znowu niewzruszenie spokojna, rzekła z pobłażliwą ironią: <br>- Założę się, że nie zrozumiałeś. <br>- Może być - szorstko, wbrew swemu zwyczajowi, odparł Hubert.<br>XII <br>A jednak tym razem zdawało się, że już wszystko stracone. Hubert nasunął kapelusz na głowę i zgarnął lejce. <br>- Ehe, paniczu, będzie już ze trzy miesiące, jak Joanna Zegadło z mężem wyjechała do tej Pery. Śladu, popiołu po nich nie zostało. <br>Domek, przed którym Gabi i Hubert otrzymali ten cios, stał w środku miasteczka, przy rynku. Mały sklepik z konfekcją damską i męską ozdabiał jego fronton pięknym szyldem, na którym