się jej moc magiczna. Młodość jej nie potrzebowała żadnych ideałów, gdyż sama sobie była ideałem. Nie dziwota, że ja, udręczony młodością idealistyczną, łaknąłem jak kania tej młodości idealnej. Lecz nie chciała mnie! Gębę mi robiła! I z dniem każdym straszliwszą robiła mi gębę!<br>Przebóg - jakże mię dręczyła w mojej krasie!"</> (F 129-130) Przede wszystkim uderza tu dobitność, energiczna przystępność wykładu, prowadzonego "z góry", jakby z pozycji siły, choć sam mówiący podaje się za skrzywdzonego i urzeczonego. Języka jednak w gębie nie traci, raczej przeciwnie! Mówi ktoś, kto wie lepiej. Słuchacz zaś, któremu trzeba powtarzać to samo czterokrotnie: <q>"gdy my tam