Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
do jutra było daleko. Ściemniło się i zaczął padać deszcz, krowy poszły do obór. Przykucnęłam pod krzakiem, mokra ziemia nie pozwalała mi się położyć. Ani jedna gwiazda nie zaświeciła, ani jeden pies nie zaszczekał, tylko ciemność i głuche milczenie, jakby już nikogo nie było na świecie, ni człowieka, ni Boga.

Gospodarz był policjantem. De twoja maty? - zapytał. Już osiem miesięcy, jak nie żyje. A de bat'ko? Przepadł bez wieści. Gospodarz miał ładną, młodą żonę. Przywoził jej sukienki, pierścionki, kolczyki. Gospodarstwem się mało zajmował, ale dobrze mu się powodziło. Zaprzęgał konia i jechał, a wracał z wozem pełnym sukienek, firanek, garnków, obrusów
do jutra było daleko. Ściemniło się i zaczął padać deszcz, krowy poszły do obór. Przykucnęłam pod krzakiem, mokra ziemia nie pozwalała mi się położyć. Ani jedna gwiazda nie zaświeciła, ani jeden pies nie zaszczekał, tylko ciemność i głuche milczenie, jakby już nikogo nie było na świecie, ni człowieka, ni Boga.<br><br>Gospodarz był policjantem. De twoja maty? - zapytał. Już osiem miesięcy, jak nie żyje. A de bat'ko? Przepadł bez wieści. Gospodarz miał ładną, młodą żonę. Przywoził jej sukienki, pierścionki, kolczyki. Gospodarstwem się mało zajmował, ale dobrze mu się powodziło. Zaprzęgał konia i jechał, a wracał z wozem pełnym sukienek, firanek, garnków, obrusów
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego