Tak, i Bonaventura, i Andrea Orcagna, cacy, cacy, "L'art de la vie se com... se com...". <br>- Naturalnie, naturalnie...<br>-Conto! - zduszonym głosem jęknął Bronowicz, tak że dwaj starsi panowie usłyszeli i przycichli. Zapłaciwszy dziesięć tysięcy lirów, Stachu wstał i powolnym krokiem do dwu siwych gołąbków się zbliżył:<br>- A Bernini to co?... Hę?<br>- Bernini? Bernini? Kto... to chyba nie.<br>- Nie? - zagadnął cicho Stachu. - Nie? - i legitymację partyjną jednemu z gołąbków pod nos podsuwa. - Nie?<br>Na to drugi gołąbek cicho grucha:<br>- Nie, chyba nie, bo przecież Giotto, to przecież...<br>- A kolor to co? - zagadnął znienacka Bronowicz. - To tego nie widzieliście?<br>Drugiego gołąbka pot oblewa