Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Metropol
Nr: 04.06
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2001
Tytuł: Metropol
Nr: 04.06
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2001
Największa fabryka kart zlikwidowana
Łódź Wytwórnię nielegalnych telewizyjnych kart dekodujących zlikwidowała łódzka policja dzięki współpracy z policją francuską. Była to największa tego typu wytwórnia w Europie Środkowej.
Zatrzymano czterech mężczyzn w wieku 22-25 lat. Wszyscy są właścicielami firm elektronicznych; trzech z nich studiuje, jeden jest absolwentem łódzkiej uczelni.
(PAP)
Kij i marchewka dla bezrobotnego
Gdy na przykład taki delikwent wydał już cały zasiłek, a zdarły mu się buty, zawsze mógł się udać do opieki społecznej po dodatkową pomoc. Pieniędzy wprawdzie do ręki nie dostał, ale pracownik opieki szedł z nim do sklepu i buty mu kupił."
Małgorzata Kosewska, patrz str
Łódź Wytwórnię nielegalnych telewizyjnych kart dekodujących zlikwidowała łódzka policja dzięki współpracy z policją francuską. Była to największa tego typu wytwórnia w Europie Środkowej.
Zatrzymano czterech mężczyzn w wieku 22-25 lat. Wszyscy są właścicielami firm elektronicznych; trzech z nich studiuje, jeden jest absolwentem łódzkiej uczelni.
(PAP)
Kij i marchewka dla bezrobotnego
Gdy na przykład taki delikwent wydał już cały zasiłek, a zdarły mu się buty, zawsze mógł się udać do opieki społecznej po dodatkową pomoc. Pieniędzy wprawdzie do ręki nie dostał, ale pracownik opieki szedł z nim do sklepu i buty mu kupił."
Małgorzata Kosewska, patrz str
Największa fabryka kart zlikwidowana</><br><br><tit>Łódź</> Wytwórnię nielegalnych telewizyjnych kart dekodujących zlikwidowała łódzka policja dzięki współpracy z policją francuską. Była to największa tego typu wytwórnia w Europie Środkowej.<br>Zatrzymano czterech mężczyzn w wieku 22-25 lat. Wszyscy są właścicielami firm elektronicznych; trzech z nich studiuje, jeden jest absolwentem łódzkiej uczelni.<br><au>(PAP)</></><br><br><div type="news"><br><br><tit>Kij i marchewka dla bezrobotnego</><br><br>Gdy na przykład taki delikwent wydał już cały zasiłek, a zdarły mu się buty, zawsze mógł się udać do opieki społecznej po dodatkową pomoc. Pieniędzy wprawdzie do ręki nie dostał, ale pracownik opieki szedł z nim do sklepu i buty mu kupił."<br><br><au>Małgorzata Kosewska, patrz str
