sobie odpoczynek, było już szaro, potem zrobiło się ciemno, zerwał się wiatr, zaczął sypać śnieg, w świetle latarki widziałem ślady skutera śnieżnego, które prowadziły w las, ciągle pod górę. Ślad ten zaprowadził nas na szlak czerwony, gdzie zmęczony zostawiłem sanki i przez szczyt Turbacza jakoś dobrnąłem z synem do schroniska. Mam zamiar jutro rano udać się do miejsca, gdzie je zostawiłem - zakończył swą opowieść.<br>- A czy pan wie - pytamy, - że marsz na Turbacz zaczął pan od strony Nowego Targu, a dotarł pan czerwonym szlakiem od Rabki?<br><au>Janusz Kapłon</></><br><br><div type="art"><br><br><tit>Pięciostawiańskie tragedie</tit><br><br>Trzech młodych turystów zniknęło bez śladu w śnieżnej zamieci. Inny mężczyzna