telewizor, potem wyjmuje klocki, jak ponaglana przez matkę biegnie do mnie z okrzykiem: Stół, tato, stół, i kiedy już wynoszę stół z jasnej werandy, wiem, że za chwilę mała będzie przynosić na ten nasz stół talerze, półmiski i żądać ode mnie, żebym się uśmiechał. Czasem o tym zapominałem, Iga ciągnęła Miłkę za rękaw i szeptała: Zrób coś, on się do mnie nie śmieje.<br>Przecież nie śnię. Nie mogę się mylić. One tu są, nie ja zasłałem łóżko, po co byłyby mi potrzebne trzy poduszki, ta mała kołderka, teraz to wszystko jest zmierzwione, skopane, jakby się tu odbywał turniej rycerski, po co