i zatrzymała mnie milicja. Na tylnym siedzeniu leżał magnetofon z naklejką: "Człowiek z żelaza". Napis wystylizowany był na wzór plakietek "Solidarności". Milicjant od razu się rozwścieczył. Pokazuje palcem i mówi: proszę to włączyć. Wcisnęłam klawisz i magnetofon zaryczał: "Zgadnij kotku, co mam w środku, co się dzieje w duszy mej?" Milicjant dostał szału, myślałam, że mnie pobije. Uznał to za prowokację.<br>Skończyliśmy zdjęcia i cała ekipa spotkała się w barze przy wytwórni. Wiedziałam, że zrobiliśmy coś najważniejszego w życiu. Nie piję w ogóle, mój mąż również, ale wtedy upiliśmy się oboje. Wracaliśmy do domu samochodem. Mieszkaliśmy dwie ulice dalej, myśleliśmy więc