horyzont na południu i wschodzie. Ponieważ jednak wciąż nie było pewności, kto bije i pali, a kto jest bity i palony, posuwali się ostrożnie, wysyłając na dalekie zwiady Percivala Schuttenbacha. <br>Któregoś ranka przeżyli zaskoczenie - dogonił ich koń bez jeźdźca, cisawy ogier. Zielony czaprak z nilfgaardzkim haftem znaczyły ciemne zacieki krwi. Nie sposób było poznać, czy jest to krew jeźdźca zabitego obok wozu havekara, czy też rozlana później, gdy koń zyskał już nowego właściciela. <br>- No, i po kłopocie - powiedziała Milva, patrząc na Geralta. - O ile to naprawdę był kłopot.<br>- Prawdziwy kłopot w tym, że nie wiemy, kto jeźdźca z siodła wysadził - mruknął