sobie sam.<br>Na robotę szedł raźno, z zapałem. Tam zetknie się nareszcie twarzą w twarz z prawdziwą rzeszą robotniczą, z uszlachetniającą pracą mięśni <page nr=95>.<br> Pójdzie przebijać kilofem wysiłku w szczelnej, bezimiennej masie ludzkiej podziemne tunele organizacji.<br>O ósmej wyszedł z fabryki ogłuszony i posępny. W gardle podskakiwał mu niedorzeczny, napęczniały krzyk. Nie, tego nie był sobie nawet w stanie wyobrazić. Czymże wobec tego są książki, oswojona nędza, głód, abstrakcyjne tabele statystyk? Tu po raz pierwszy rozszerzonymi przerażeniem oczyma zmierzył całą otchłań ludzkiej niedoli, pohańbienia, cały bezmiar prostej człowieczej męki.<br>W fabryce panowało nieznośne gorąco i ludzie pracowali do połowy nadzy, ociekający potem. Pomiędzy maszynami