Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 47
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
wychodziłam za dziećmi. Zobaczyłam, że biegną do mnie. Czułam, że coś się stało. - opowiada Maria C. - Samochodu nie było. Ugięły mi się nogi. Biegałam po placu i krzyczałam, żeby mi ktoś pomógł. Jakiś człowiek podjechał motorowerem, okazało się, że tamtejszy ochroniarz. Powiedział, że mnie spisze. Oczywiście, nikt niczego nie widział. Ochrzaniłam tego faceta, że mi teraz zawraca głowę, zamiast mi pomóc. A on mi na to, że to normalka na tym placu. Boże, gdzie ja jestem? Na szczęście zjawili się znajomi z samochodem. Pojechaliśmy do jakiegoś komisariatu. Siedział jakiś policjant, nie był zupełnie wzruszony moim zdenerwowanym głosem. Flegmatycznym głosem informował mnie
wychodziłam za dziećmi. Zobaczyłam, że biegną do mnie. Czułam, że coś się stało. - opowiada Maria C. - Samochodu nie było. Ugięły mi się nogi. Biegałam po placu i krzyczałam, żeby mi ktoś pomógł. Jakiś człowiek podjechał motorowerem, okazało się, że tamtejszy ochroniarz. Powiedział, że mnie spisze. Oczywiście, nikt niczego nie widział. Ochrzaniłam tego faceta, że mi teraz zawraca głowę, zamiast mi pomóc. A on mi na to, że to normalka na tym placu. Boże, gdzie ja jestem? Na szczęście zjawili się znajomi z samochodem. Pojechaliśmy do jakiegoś komisariatu. Siedział jakiś policjant, nie był zupełnie wzruszony moim zdenerwowanym głosem. Flegmatycznym głosem informował mnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego