Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
was nigdy pieczone na rozpalonych kamieniach ryby, biwaku na rybackim molo, zachodzie słońca na Kona.
Żegnajcie, Hawaje! Żegnajcie i do zobaczenia!

Mila za milą w szumie goniących "Nord" ogromnych fal. Mila za milą cierpliwie, ale i nieodwracalnie na wschód, na wschód, na wschód. Jak gdyby chcąc nam wynagrodzić ciężkie dni, Pacyfik szczodrze obdarza mały jacht swą wielkodusznością. Idąc na pełnym wietrze, niesieni sprzyjającym prądem i popychani falowaniem, żeglujemy szybko naprzód. Tak jak kiedyś, gdy płynęliśmy w pasacie, jacht kołysze się głęboko i miarowo, już nie bity, ale kołysany przez ocean, ów bezmiar, o którym Polinezyjczycy mówią: moana.
Pracujemy ostro. Po dniu
was nigdy pieczone na rozpalonych kamieniach ryby, biwaku na rybackim molo, zachodzie słońca na Kona.<br> Żegnajcie, Hawaje! Żegnajcie i do zobaczenia!<br><br> Mila za milą w szumie goniących "Nord" ogromnych fal. Mila za milą cierpliwie, ale i nieodwracalnie na wschód, na wschód, na wschód. Jak gdyby chcąc nam wynagrodzić ciężkie dni, Pacyfik szczodrze obdarza mały jacht swą wielkodusznością. Idąc na pełnym wietrze, niesieni sprzyjającym prądem i popychani falowaniem, żeglujemy szybko naprzód. Tak jak kiedyś, gdy płynęliśmy w pasacie, jacht kołysze się głęboko i miarowo, już nie bity, ale kołysany przez ocean, ów bezmiar, o którym Polinezyjczycy mówią: moana.<br> Pracujemy ostro. Po dniu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego