Jak dowiódł Szenwald, lejtnant Krasnoj Armii. <br>Kiedy w obozach dalekiej północy <br>385<br>W szkło zastygały trupy stu narodów, <br>On pisał odę do Matki-Syberii. <br>Jeden z piękniejszych, tak jest, polskich wierszy. <br><br>Tymczasem uczeń stromym gdzieś chodnikiem <br>Z wypożyczalni wraca, książkę niesie. <br>390<br>A książka jest to Puszcza wodna w lesie, <br>Palcami pilnych Indian zatłuszczona. <br>Nad Amazonką w lianach skośny promień. <br>Leżą na nurcie rozpostarte liście, <br>Wielkie, że stanąć na nich może człowiek. <br>395<br>On po tych liściach wędruje, fantasta. <br>Małpy, brunatne jak kosmaty orzech, <br>W mosty wiszące splotły się nad głową. <br><br>Nie widzi, przyszły czytelnik poetów, <br>Ni krzywych płotów ani wron