przedarł się przez kordon. Biegł między drzewami, kule siekły po pniach, ale zdołał dobiec do drogi. Tam białoruski chłop podwiózł go furmanką, a potem przechował do czerwca czterdziestego pierwszego. To wszystko. Później był w oddziale Piwnika.<br>Zauważyłem, że ojciec kręci głową. Milczał chwilę, potem chrząknął i zaczął wyliczać na palcach: - Po pierwsze, w Katyniu nie było obozu. Po drugie, oni zabijali pojedynczo, strzałem w potylicę, ręce wiązali drutem. Po trzecie, co to za chłop, jak z bajki! To było w czterdziestym roku, pod bokiem NKWD!<br>Ksiądz Szotarski postukał srebrną cygarniczką w popielnicę.<br>- Henku - odezwał się wuj Florenty - ja także z tym człowiekiem