w tysiącach ulatujących jak stado gołębi kopiach. Bezwiednie wypuszcza kartkę z rąk. Idzie dalej. Nie tak ma wyglądać fatamorgana, nie tak! Nagle po lewej stronie znowu coś niewyraźnie dostrzega. Tym razem zbliża się ostrożniej, pomny na kserokopiowy zwid. I co widzi? Oczywiście nie studnię z wodą ani nawet szklankę wody. Przeciera oczy ze zdumienia... Monstrualnych rozmiarów komórka wbita w piach! Podchodzi jeszcze bliżej. W słuchawce monotonny głos Bociana: To dziecko jest martwe. To dziecko jest martwe. To dziecko jest martwe. Jakby tego było mało, na wyświetlaczu odczytuje numer telefonu: zero, osiem, dziewięć, pięć, trzy, trzy, dziewięć, sześć, pięć, dwa. Swój numer