Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
do świtu latarni, nie odstąpię ognia!

Wierny ślubowaniu, pozostał na swoim posterunku. Podkładał drew do ognia, podsycał go, aż płomienie buchnęły wysoko ku niebu. Ufał, że może łuna pobudzi śpiących Kaszubów, przestrzeże ich w czas przed najazdem. Nie zauważyli jednak płomienistego znaku mieszkańcy Rozewskiej Kępy. Za to dostrzegli go najeźdźcy. Pułkownik, w kapeluszu strojnym strusimi piórami, wyszarpnął z pochwy rapier, wskazał nadmorską basztę podkomendnym:
- Zająć latarnię. Ugasić ogień.
Zatupotały kopyta. Ruszył podjazd wąską drożyną, wijącą się dnem Lisiego Jaru. Dotarli rajtarzy do samotnej wieży. Kolbami muszkietów wyłamali zamczyste drzwi. Po spadzistych stopniach wdarli się na szczyt baszty krzycząc:
- Zgaś ogień!
Wit
do świtu latarni, nie odstąpię ognia! <br><br>Wierny ślubowaniu, pozostał na swoim posterunku. Podkładał drew do ognia, podsycał go, aż płomienie buchnęły wysoko ku niebu. Ufał, że może łuna pobudzi śpiących Kaszubów, przestrzeże ich w czas przed najazdem. Nie zauważyli jednak płomienistego znaku mieszkańcy Rozewskiej Kępy. Za to dostrzegli go najeźdźcy. Pułkownik, w kapeluszu strojnym strusimi piórami, wyszarpnął z pochwy rapier, wskazał nadmorską basztę podkomendnym:<br>- Zająć latarnię. Ugasić ogień. <br>Zatupotały kopyta. Ruszył podjazd wąską drożyną, wijącą się dnem Lisiego Jaru. Dotarli rajtarzy do samotnej wieży. Kolbami muszkietów wyłamali zamczyste drzwi. Po spadzistych stopniach wdarli się na szczyt baszty krzycząc: <br>- Zgaś ogień! <br>Wit
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego