samym oknie, tylko opodal za firanką, a na oknie stawiała świece. Stała nieraz długo, firanki drżały, płomień świecy kładł się pod westchnieniami, po ścianie błądził cień, oczy uciekały w ciemność uliczną i tropiły, tropiły wysokiego przechodnia. Tante wołała z drugiego pokoju: <br>- Co tam robisz, moje dziecko? Czemu nie <orig>egzercytujesz</> się? <br>Róża odpowiadała natychmiast: <br>- Nie mogę dzisiaj, proszę cioci, maestro zabronił, mówił, że kiść sforsowana. <br>Aż wreszcie kiedyś - to już była wiosna i perskie bzy, takie same jak w Taganrogu, kwitły w Botanicznym Ogrodzie - Michał wieczorem zastąpił Róży drogę: Powiedział: <br>- Różyczko, skarbie mojej duszy, aniele prześliczny, moje dobre dziecko... Popatrz, noc jaka